niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 24

Jest godzina 12.00, a my z Jusem leżymy w salonie na kanapie i oglądamy film. Nikomu nie chce się nigdzie ruszyć, ale wiem, że zaraz muszę się zebrać i wypadało by pojechać po dziecko. Spojrzałam na mojego chłopaka, a on w tym czasie patrzył na mnie. Cmoknęłam go delikatnie w usta.
- Kotek, muszę jechać po Carmen. - wyszeptałam mu do ucha.
-Jadę z tobą. Już się stęskniłem za moją małą księżniczką. - powiedział uśmiechając się szeroko.
- Może zostań jednak w domu? Jesteś chory. Bierzesz leki, a nie chce żebyś się jeszcze bardziej rozchorował.
- Daj spokój. Nic mi nie będzie. Choć, ubierzemy się i jedziemy. - powiedział i pocałował mnie w czoło. Wstaliśmy i poszliśmy do sypialni. Weszłam do garderoby i wybrałam sobie zestaw. Udałam się do łazienki i odbyłam poranną toaletę. Wzięłam prysznic, ubrałam się i umyłam zęby. Wyszłam do pokoju, a tam Justin już ubrany i wyszykowany czekał na mnie siedząc na łóżku.
- Gotowa? - zapytał podchodząc do mnie i przytulając.
- Tak, możemy już iść. - powiedziałam. Zeszliśmy na dół, z komody na korytarzu zabrałam kluczyki od auta.
W drodze Bieber cały czas się wygłupiał. Gdy leciała jakaś jego piosenka śpiewał na całe gardło. Ja już ledwo po wstrzymywałam łzy od śmiechu. W końcu dotarliśmy. Justin od razu wystrzelił jak z procy biegnąc do drzwi. Pokręciłam tylko głową z dezaprobatą i ruszyłam za nim. Kiedy przekraczałam próg już słyszałam śmiech i piski mojej córeczki. Uśmiech na mojej twarzy powiększył się jeszcze bardziej. Przywitałam się z Pattie i poszłam do salonu. Dumny tatuś już siedział na kanapie z Carmen na kolanach i robił dziwne miny, a ta śmiała się w niebo głosy. Uwielbiałam takie chwile.
- Może zostaniecie na obiedzie? - zapytała moja przyszła teściowa.
- To miło z twojej strony mamo, ale Justin jest chory i tak przyjechał już tutaj. Wolała bym aby się położył do łóżka. Innym razem, ale jak chcesz to ty możesz jechać z nami.
- Nie zostanę w domu. - uśmiechnęła się. - Szkoda, że nie zostaniecie, ale rozumiem.
- To co jedziemy? - zawołał Justin z Carmen na rękach.
- Tak już jedziemy. Cześć mamo. - pożegnaliśmy się wszyscy i udaliśmy się do wyjścia. W domu byliśmy po 15 minutach, bo zatrzymaliśmy się jeszcze w sklepie po coś na obiad. Moje skarby od razu poszli na górę, a ja zabrałam się za przygotowanie obiadu. Kiedy skończyłam nałożyłam trzy porcje na talerze i zaniosłam na górę.  Maleńka z tatą leżeli sobie w łóżku przytuleni i powoli chyba usypiali.
- Śpioch czas na obiad. - zawołałam. Podałam Justinowi jego talerz, a sama wzięłam córkę na kolana i karmiłam. Po posiłku całą trójką położyli§my się na łóżku i zasnęliśmy.


Koło 2 w nocy obudziło mnie głośne kaszlenie. Spojrzałam w bok, ale to nie Carmen. Ona spała sobie słodko wtulona w poduszkę. Justin.... Mówiłam, żeby nigdzie nie jeździł tylko został w domu. Jeszcze to śpiewanie w samochodzie. Pokręciłam bezradna głową i zaczęłam go budzić.
- Justin... Justin wstawaj. - szturchałam go.
- Hmm.... - zaczął się przebudzać.
- Wstawaj kotku. Co ci jest? Jak się czujesz? Zaraz sprawdzę czy masz gorączkę. - zasypywałam go masą pytań. Pośpiesznie wzięłam małą na ręce, zaniosłam ją do jej pokoiku i położyłam w łóżeczku, a ja zbiegłam na dół po termometr i jakieś leki. Gdy byłam już ponownie na górze natychmiast zmierzyłam Justinowi temperaturę. Miał 39.8 stopni, to już były nie przelewki zrobiłam mu zimny okład na głowę i zadzwoniłam po naszego lekarza. Doktor pojawił się po 15 minutach. Przebadał mojego ukochanego.
- Dobrze, że była pani przy nim. Justin ma poważną infekcję gardła i przez to ta temperatura, jednak jest coś jeszcze.
- Ale wszystko będzie dobrze? - zapytałam. Moje zdenerwowanie sięgało już zenitu.
- Pan Bieber musi zrobić sobie przerwę w karierze. Gardło i struny są bardzo nadwyrężone. Przepisze odpowiednie leki, ale przez co najmniej 3 miesiące nie wolno mu śpiewać. - powiedział lekarz, a ja wiedziałam już, że to będzie tragedia dla mojego ukochanego. Przecież on kochał to robić, a tak nagle, z dnia na dzień będzie musiał zrobić sobie dłuższą przerwę.
-Dziękuje panie doktorze. Jutro z samego rana wykupię leki, a teraz pójdę do Justina.
-Dobrze i proszę się nie martwić po 3 miesiącach pani narzeczony będzie w świetnej formie, nic nie będzie stało na przeszkodzie, aby wrócił do pracy. Do widzenia. - odprowadziłam lekarza i poszłam do Jusa.
- Jak się czujesz kotku? - zapytałam siadając obok niego na łóżku.
- Już lepiej. Co powiedział lekarz? - zapytał, a mnie zakuło w sercu. Jak ja mam mu to niby powiedzieć?
- Przykro mi Justin, ale musisz sobie zrobić przerwę w karierze na 3 miesiące. Masz jakąś infekcje gardła i jeśli teraz je nadwyrężysz to możesz przestać śpiewać już do końca życia.
- Och... Trudno. powiedz mi, że będzie wszystko dobrze.
- No jasne, że będzie. Już za 3 miesiące staniesz na scenie i dasz najlepszy koncert w swoim życiu, a teraz się nie martw na zapas. Wiesz jakiego mi stracha napędziłeś? Mówiłam ci, żebyś został w domu.
- Przepraszam.
-No już dobra. Kładziemy się spać, bo jutro nie wstanę, a przecież Carmen sama się nie nakarmi. - pocałowałam go jeszcze w usta i położyliśmy się spać. Gdy tylko wtuliłam się w tors mojego mężczyzny natychmiast zasnęłam.




Od Autorki:
Mam nadzieję, że się podoba. Pisałam go dzisiaj od 12 do teraz, bo albo mnie mama wołała, albo pomysły mi uciekły z głowy. No, ale jest. A teraz ważna sprawa. Mam 10 obserwujących, a pod rozdziałami tylko 3-4 komentarze. Jest mi przykro z tego powodu więc mały szantaż.
10 komentarzy = następny rozdział dodany za tydzień. Jeśli nie będzie tyle komentarzy nie będzie również rozdziału. Kocham was i do następnego. ♥♥♥

10 komentarzy:

  1. Fajnyy,troche Justa mi szkoda :/ Czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. boskii .! czekam na nn . ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale fajnyy;D
    Czekam na następny.; p

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda mi Justina :( Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny blog czekam na nowy rozdział, zapraszam do mnie : story-about-chanel-and-justin.blogspot.com liczę na szczera opinie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział chociaż mam kilka uwag. Po pierwsze strasznie zdziwiła mnie reakcja Justina na wieść o tym że nie może śpiewać myślałam że będzie gorzej bo przecież śpiew to dla niego całe życie a po drugie to historia robi się troszkę nudna. Wprowadź jakąś akcję lub coś takiego bo na razie opisujesz spokojne życie szczęśliwej rodzinki. Czekam na nn rozdział :) @bieber69jerry

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeeej. Czytam to i czuję się jak by to działo się na serio.;d
    Mega to jest, czekam na next!! ; ))

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo fajny rozdział..; PP
    dajesz nexta;D

    OdpowiedzUsuń
  9. rozdział jak zwykle świetny, kocham twoje opowiadanie<3 czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  10. super rozdział, dawaj nexta:)

    OdpowiedzUsuń