* miesiąc później *
Właśnie siedzę w domu sama z Carmen i czekam na Justina. Wyszedł po południu z domu,a jest już pierwsza w nocy. Dziewczynka już śpi, ale ja jestem kłębkiem nerwów. Gdzie on tak długo jest? Do robi? Te pytania nieustannie krążyły po mojej głowie. Nagle usłyszałam przekręcanie kluczy w zamku. Podniosłam się na łóżku do pozycji siedzącej i czekałam, aż delikwent zjawi się w sypialni.
- Cześć kochanie. - wybełkotał nie wyraźnie.
- Jesteś pijany. Znowu. - stwierdziłam i bez radna pokręciłam tylko głową. - Śpisz dzisiaj na kanapie.- powiedziałam stanowczo i czekałam, aż opuści pomieszczenie. Gdy tylko to zrobił wpadłam w rozpaczliwy płacz. Od tygodnia ciągle wraca do domu pijany. Mam również podejrzenia, że mnie zdradza, bo na koszuli znalazłam ślady szminki. Nie była to moja szminka, bo ja cały czas siedzę z dzieckiem w domu i malowanie się jest mi nie potrzebne. Wykończona płaczem i rozsadzającymi moją głowę myślami zasnęłam.
Obudził mnie płacz mojej córki. Spojrzałam na zegarek i się przeraziłam. Była już 10.30. Godzinę temu Carmen powinna dostać jeść i miałyśmy być w drodze do moich rodziców. Pożegnać się z nimi. Tydzień temu ogłosili mi, że przeprowadzają się na Teneryfę. Było i jest mi z tego powodu przykro, ponieważ teraz to już naprawdę zostanę tu sama z problemami. Nie dość, że Justin popadł w nałogi to on wyprowadzają się tak daleko. Wiem, że są samoloty, telefony i internet, ale to nie to samo, co szczera rozmowa z mamą.
Zerwałam się szybko z łóżka i popędziłam do mojego malutkiego słoneczka. Wzięłam ją na ręce i mocno przytuliłam.
- Już mamusia jest skarbie. Chodź zrobimy śniadanko. - zeszłam z nią na dół. Gdy przechodziłam obok salonu zerknęłam na kanapę. Nie było go. Po sobie zostawił tylko zmiętolony koc i poduszkę. Miałam już tego dość. Na początku starałam się tłumaczyć go, że to przez tą przerwę w karierze i chorobę gardła, ale miarka się przebrała. Wszystko ma swoje granice, a on ma dziecko i rodzinę, o której powoli zaczyna zapominać.
Wstawiłam czajnik z wodą, dziecko posadziłam na krzesełku i zabrałam się za przygotowywanie jedzenia. Z szafki nad zlewem wyjęłam butelkę, z blatu wcześniej przygotowaną kaszkę. Wsypałam trzy łyżki tego produktu do butelki i zalałam gracą wodą. Sprawdziłam temperaturę i podałam dziecku. W czasie, gdy ona już zapełniała swój malutki brzuszek jedzeniem, zalałam sobie kawę i zrobiłam jakieś dwie kanapki. Pochłonęłam wszystko w ekspresowym tempie, posprzątałam i z dzieckiem na rękach powędrowałam do pokoju. Tam szybko ubrałam małą w jakieś zwiewne ciuszki. Sama na siebie założyłam jakieś krótkie spodenki, koszulkę na ramiączkach i trampki. Zbiegłam na dół. Chwyciłam torebkę, kluczyki od auta i sadzając Carmen w foteliku odjechałam. Na drodze dziś było pusto, więc spokojnie mogłam jechać do rodziców nie martwiąc się, że się spóźnię.
Po godzinie byłam już na miejscu. Rodzice bardzo się cieszyli na nasz widok, lecz byli zdziwieni, że przyjechałam bez Justina. Nie chciałam im nic mówić, aby ich nie martwić. Cały dzień spędziliśmy na rozmowach i bawieniem się z Carmen. Dzwoniłam kilka razy do Justina, ale ten nie odbierał. Mimo wszystko ciągle się martwiłam. Przecież nie przestanę go kochać tak z dnia na dzień. Koło godziny osiemnastej zaczęłam się zbierać. Rodzice samolot mieli na 20.30, ale mała była już śpiąca. Tata posadził ją w foteliku wcześniej najpierw ściskając i całując razem z mamą.
-Pa mamusiu. - mówiłam mając łzy w oczach, przytulając się do mamy. - będę tęsknić. Zadzwoń czasem i powiedz jak tam u was. - Było mi bardzo ciężko rozstawać się z nimi. Te wszystkie problemy już mnie przytłaczały. Mam 18 lat, dziecko i chłopaka, który codziennie przychodzi do domu pijany i prawdo podobnie mnie zdradza. Miałam tego dość, lecz wzięłam się szybko w garść i wymusiłam najszczerszy uśmiech na jaki tylko było mnie stać.
- Moja córeczka. - mówił tata stając na przeciwko mnie i biorąc w swoje silne, ojcowskie ramiona. - Pamiętaj, że mimo iż się wyprowadzamy zawsze możesz do nas przylecieć. Gdy by coś się dział nie czekaj, tylko pakuj siebie i małą i ruszajcie.
- Wiem tatku, wiem. - westchnęłam. Aby nie przeciągać pomachałam im tylko i wsiadłam do samochodu. Odjechałam.
Podróż powrotna zajęła mi już więcej czasu. Nie dość, że na drodze był straszny korek, to Carmen zaczęła okropnie marudzić. Gdy już dotarłam do domu byłam bardzo zdziwiona tym co tam zastałam. Chałupa pełna ludzi, głośna muzyka i totalny bajzel. Załamałam się, ale jednocześnie byłam niezmiernie wściekła. Z dzieckiem na rękach wparowałam do środka. To co tam zastałam było okropne. Mnóstwo po na pijanych ludzi i chmary dymu. Natychmiast udałam się wprost do wieży wydającej cały ten hałas.Wyłączyłam to hałas. Spowodowało to duże oburzenie wśród ludzi. Próbowałam ich wygonić, ale to nic nie dało. Udałam się do góry. Weszłam najpierw do pokoju mojej córeczki. Na szczęście wszystko tam było na swoim miejscu i nie naruszone. Nie mogłam jej nawet tutaj zostawić, aby moc poszukać Justina, bo bałam się czy nikt tu nie wejdzie. Zabrałam klucz z szuflady, wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi, a klucz schowałam do kieszeni. Za następny cel obrałam sobie moją sypialnie. Idąc tam znów usłyszałam muzykę. Włączyli ją. Pokręciłam tylko zrezygnowana głową i wparowałam do sypialni. To co tam zobaczyłam... Moje serce pękło na pół, a następnie rozsypało się na miliony kawałków. Justin całował się. właśnie z jakąś laską. Jeszcze do niczego nie doszło, lecz jestem pewna, że gdybym weszła tu chwile później zastała bym ich w podobnej sytuacji, ale już kilka kroków dalej.
- Co tu się dzieje?! - uniosłam głos. Nie chciałam krzyczeć, aby nie wystraszyć Carmen, która i tak już zaczęła się wyrywać.
-Dada? - ten mały piskliwy głosik. Nie mogłam w to uwierzyć. Moja córka właśnie wymówiła swoje pierwsze słowo. Szkoda tylko, że w takiej sytuacji.
- Jessica? - Bieber w tym momencie się obrócił, a mała zaczęła przeraźliwie płakać. Próbowałam ją jakoś uspokoić, ale to na nic.
- Co ty wyprawiasz Justin? Co się z tobą człowieku dzieje, do jasnej cholery. Masz dziecko,
mnie, a ty co robisz. Naprawdę tak mało dla ciebie znaczymy? Masz mnie tylko po to by mieć, a na boku pieprzysz się z innymi?! - Już nie wytrzymałam, zaczęłam krzyczeć i płakać.
- Kotku... - odezwała się ta zdzira.
- A ty na co czekasz?! Już cię tu nie ma.
- Jess... - próbował coś powiedzieć, lecz mu przerwałam.
- Nic do mnie nie mów, nie dotykaj mnie, ani nic innego. Masz 5 minut na wywalenie całego towarzystwa z naszego domu i kolejne 5 minut na ogarnięcie tego syfu. Ja idę położyć dziecko spać, a tobie radzę się pośpieszyć. - gdy to wykrzyczałam pośpiesznie wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Sama się sobie dziwie, że nie wydłubałam mu oczu, tylko w miarę spokojni3 to załatwiłam, ale to jeszcze nie koniec. Ja mu pokarze. Nie jestem jakąś dziwką, którą można zdradzać na prawo i lewo. Wykąpałam Carmi, przebrałam w piżamkę i zaniosłam do jej łóżeczka. O dziwo na górze nie było nikogo, oprócz Justina i tej jego suczej koleżanki. Uspałam dziecko i wyszłam stamtąd zamykając za sobą drzwi. Muzyka już ucichła jakieś 10 minut temu. Zeszłam na dół i zobaczyłam wyganiającego wszystkich Justina. W ręku trzymał czarny worek na śmieci i wszystko po kolei do niego wrzucał. Gdy wszyscy już wyszli podeszłam do niego. Znów miałam łzy w oczach.
- I co zadowolony z siebie jesteś? Wszystko zniszczyłeś. Mogło być tak pięknie, a teraz co?Gówno! - krzyczałam do niego.
-Przepraszam. Nie wiem co się ze mną dzieje. Załamałem się przez tą chorobę, ale nie wiem dlaczego teraz tak postępuje. Jestem po prostu durny, ale błagam cię wybacz mi.
- Co ci strzeliło do głowy?! - zapytałam i spojrzałam na niego z wyrzutem. - ty mnie zdradziłeś. Nie interesowałeś się tym, że przyjadę tu z Carmen i dziecko nie będzie mogło spać, bo wielki pan Justin Bieber robi sobie imprezę. Masz tu posprzątać i nawet nie wchodź do sypialni. Jutro gdy wstanę tu ma błyszczeć, a ty trzeźwy masz być w domu i czekać na to co ci powiem. Wiem jedno zastanów się kto ma pakować walizki. Ja i dziecko, czy ty. -powiedziałam lodowatym głosem i opuściłam salon. Weszłam do sypialni i z wielką rozpaczą rzuciłam się na łóżko. Kochałam go całym sercem, a on wyrządził mi takie świństwo.
Od Autorki:
No i jest długo oczekiwany rozdział 25. Powiem wam, że w miarę mi się podoba. A wy co sądzicie? Dziękuje wam bardzo za komentarze pod poprzednią notką. Chciałyście akcji, to myślę, że jest i to jeszcze nie koniec. Do następnego. Pamiętajcie, że jakiekolwiek pytania kierujcie na mojego formspringa. Zakładka u góry. Jakie prezenty dostałyście na Mikołaja? Do następnego i całusy
Ps. Za jakiekolwiek błędy przepraszam, ale dodaje przed szkołą i nie mam za bardzo czasu na ich sprawdzenie.
przynajmniej dluższy rozdział. moja mina podczas czytania - ;o. rozdział świetny. www.canadianswagbieber.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZajebisty!!! czekam na nn;))
OdpowiedzUsuńWow Bistyyy czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńjeeej;D Fajnyy.;d Czekam na nexta;d :))
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny :) Ale się dzieje.. :p Pozdrawiam :D Kaite.
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaaaaaaa doczekałam się ;) .. a do do rozdziału to jest świetny ; o . no iginjvsuidbgjuhgio no jaram się aaaaaaaaaaaa .. no ok ogar xd czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńomg..... rozdział bombowy ;) tego to ja się nie spodziewałam. Cham z Justina i tyle :D Ciekawa jestem co będzie dalej. Czekam na nn<3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział czekam na nowy, zapraszam do mnie na story-about-chanel-and-justin :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowy rozdział http://justinstories.blog.onet.pl/ który pojawił się przed chwilą. ; )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ; *
Olla.
Rozdział jest o wiele lepszy od poprzedniego. Widać że się napracowałaś bo jest dłuższy i więcej emocji w niego włożyłaś :) Mam nadzieję że następny będzie równie fantastyczny. Czekam na nowy rozdział. @bieber69jerry
OdpowiedzUsuńCUDOWNY ROZDZIAŁ JAK CAŁY BLOG ;)
OdpowiedzUsuńAŻ SIĘ POPŁAKAŁAM PARĘ RAZY CZYTAJĄC TWOJEGO BLOGA
DODAWAJ SZYBKO NOWY ROZDZIAŁ
Niedawno właśnie zaczęłam czytac twojego bloga i jest super ! czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowy rozdział na: http://justinstories.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ; *
Olla.
Zapraszam na nowy rozdział: http://justinstories.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ; *
Olla.
Ej no kiedy nowyyy ??
OdpowiedzUsuń