niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 23

Następnego dnia rano do Justina przyjechał jego lekarz. Okazało się, że mój chłopak ma grypę. Doktor dał mi receptę. Musiałam natychmiast jechać i zakupić potrzebne leki. Stwierdziłam, że po drodze zajadę do Pattie i odbiorę Carmen. Wyprawa do apteki wcale nie była prosta i bez problemowa. Niby taki banał, a potrafi przyspożyć wiele kłopotów. W pierwszej aptece był tylko syrop, a w kilku następnych nic z potrzebnych mi lekarstw. Musiałam jechać, aż na drugi koniec miasta, aby dokonać pełnego zakupu. Zajęło mi to aż godzinę. Gdy dojechałam już do domu mamy Jusa szybko weszłam do środka. Byłam ogromnie stęskniona za moją córeczką. Weszłam do salonu, skąd dochodził śmiech mojej córeczki.. Carmen leżała na kanapie, a nad nią była jej babcia i mówiła do niej.
- Cześć mamo. Carmen była grzeczna czy dała ci w kość?
- No coś ty. Moja wnuczka zawsze jest grzeczna.
-Została byś z nią jeszcze przez kilka dni? Justin coś jest chory. Ma grypę i nie chciałabym, aby się od niego zaraziła.
- Jasne, że z nią zostanę, ale nie będziecie tęsknić?
-Będziemy i to strasznie, ale jej zdrowie jest najważniejsze. Ja się już zbieram. Muszę zawieźć Jusowi leki. Pa kochanie. - powiedziałam przytulając córeczkę mocno i całując w główkę.
- Pa mamo. - powiedziałam i wyszłam z domu machając mojej księżniczce. Wsiadłam do auta i ruszyłam spowrotem do domu. Gdy już weszłam do mieszkania było mi coś za cicho. Poszłam od razu do naszej sypialni. Tam widok mnie rozczulił. Justin spał sobie słodko i lekko pochrapywał. Postawiłam leki na komodzie obok łóżka i zeszłam na dół po wodę. Nie chciałam, lecz musiałam go obudzić, bo leki akurat o tej godzinie są do dawkowania. Usiadłam obok niego na łóżku i delikatnie go szturchałam.
- Kochanie wstawaj. - szeptałam mu do ucha.  - Wstawaj. - przeciągnęłam.
-Hmmm. - zamruczał i powoli zaczął otwierać powieki.
- Musisz wziąć leki. Na opakowaniu masz napisane dawkowanie, na komodzie szklankę wody i łyżkę do syropu. Ja idę po nową pościel, aby zmienić na czystą. - Wstałam i poszłam do wielkiej szafy w garderobie. Wyjęłam świeżą pościel i poszłam spowrotem do sypialni. Justin na chwilę przeniósł się na fotel, a ja w tym czasie zdjęłam brudne i przepocone pościele, a założyłam świeże. Poszłam do łazienki wziąć prysznic. W między czasie dołączył się do mnie mój ukochany. Wszedł do kabiny i przytulił mnie od tyłu.
- Kochanie, czy ty przypadkiem nie jesteś chory i nie maiłeś leżeć w łóżku?- zapytałam z podniesionymi brwiami.
- Tak ci się tylko wydaje. Ja jestem w pełni zdrów, zresztą prysznic dobrze mi zrobi. Odświeżę się trochę. - wytłumaczył się. Na dłoń nalałam sobie trochę żelu do kąpieli i zaczęłam mydlić swoje ciało. w pewnym momencie na swoim brzuchu poczułam dłonie mojego ukochanego. Mydlił mi brzuch. Obróciłam się przodem do niego i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Jego dłonie wędrowały po całym moim ciele. Od ramion, aż do ud. Wiedziałam na co on liczy i chyba już byłam gotowa. Nie trzymałam już urazy za tamtą noc, ponieważ wiem, może wtedy nie był sobą, no i właśnie tamtego nieszczęśliwego dnia została poczęta nasza córeczka, a jej narodzin nie żałuje i żałować nie będę. Justin całował mnie z takim pożądaniem i żarliwością.  Błądziłam jedną ręką po jego całych plecach,ma drugą mierzwiłam jego mokre włosy. Woda z prysznica lała się na nasze palące gorącem ciała. Nagle Jus zakręcił kurki, wziął mnie na ręce i bez niczego ruszył w kierunku naszej sypialni. Cały czas się całowaliśmy. Nasze języki idealnie ze sobą współgrały, a usta łączyły w jedną całość. To co teraz działo się w moim ciele i umyśle było nie do opisania. Położył mnie delikatnie na łóżku zaraz kładąc się na mnie. Nie panowałam już nad swoim ciałem. Emocje wzięły górę. W pomieszczeniu zapanował straszny upał. Czułam jakbym się paliła, a pożądanie brało górę nad wszystkim. Mój ukochany spojrzał mi w oczy chcąc tym uzyskać pozwolenie. Skinęłam delikatnie głową i ponownie zatopiłam swoje wargi w jego. Wszedł we mnie powoli i z opanowaniem. Delikatnie zaczął poruszać biodrami, a ja już wiedziałam, że długo nie wytrzymam. Byłam na skraju wytrzymałości. Przyjemność jaką dawał mi ten mężczyzna była nieziemska. Poczułam skurcze mięśni w całym podbrzuszu, a z moich ust wyrwał się krzyk rozkoszy. Po chwili Justin zmęczony opadł na poduszki obok mnie. Wtuliłam się w jego ramię, okryłam nas kołdrą i usypiałam.
- Byłaś wspaniała. Dziękuje. Myślałem, że nie zdobędziesz się jeszcze na tak ważny krok, a ty jak zwykle nie zaskakujesz.- wyszeptał mi do ucha i cmoknął w usta. Ułożył głowę obok mojej i zasnął. To była wspaniała noc i niczego nie żałuje.

Obudziłam się pierwsza i od razu nakładając na siebie tylko szlafrok udałam się do kuchni w celu przygotowania śniadania dla mojego wspaniałego mężczyzny. Zrobiłam jajecznicę, owocową herbatę i ustawiłam wszystko na tacy. Dodałam jeszcze tylko chleb i zaniosłam na górę do sypialni. Bieber już nie spał, tylko wpatrywał te swoje oczodoły we mnie.
- Mam coś na twarzy zapytałam?
- Nie, ale tak seksownie wyglądasz, że z miłą chęcią powtórzył bym tą naszą wczorajszą noc. - powiedział z łobuzerskim uśmiechem na ustach.
- Ty już się tak nie podlizuj tylko zjadaj śniadanie i bierz się za leki. No dalej. - specjalnie go pośpieszałam. Sama nie miała bym nic przeciwko powtórzenia tamtej nocy.
- Jesteś okrutna. Niszczysz moje piękne plany.




Od autorki:
 Bardzo was przepraszam, że tyle czasu nie dodawałam,mlecz z moją weną twórczą było strasznie ciężko i doszły do tego jeszcze egzaminy gimnazjalne. Dobrze, że wreszcie się coś pojawiło. Już myślałam, że i w tym tygodniu się nic nie pojawi, ale jednak udało mi się coś naskrobać. Mam nadzieję, że choć w małym stopniu wam się spodoba. Myślę już nad zakończeniem tej historii i usunięciem się z grona blogerów. Oczywiście blogi, które czytam dalej będę czytać, ale sama już pisać raczej nie będę. Uważam, że po prostu mi to nie wychodzi. Dobra koniec mojego monologu. Dziękuje bardzo za wszystkie komentarze i odwiedziny. Do następnego.

6 komentarzy:

  1. jak to ci nie wychodzi jak wychodzii,zarąbisty ;) jak dla mnie piszesz świetnie i czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahahahaha że ty nie umiesz pisać? I że Ci to nie wychodzi? Hahahahaha rozbawiłaś mnie tym.Piszesz rewlacyjnie.Rozdzialik cudowny :) Czekam na netxa!

    OdpowiedzUsuń
  3. czego ty od siebie chcesz co .? co ci niby nie wychodzi .? ja bym chciała pisać tak jak ty i wyrabiać się na czas z rozdziałami, co wychodzi mi dość opornie .. więc proszę mi tu nie marudzić :* fajny rozdział xd czekam na nn pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział :D EJejej nie to, żeby coś ale jakoś nie chciałabym aby ona znów była w ciąży czy coś.:D Ciocią nie chcę zostać xD . ; p Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń