niedziela, 23 września 2012

Rozdział 17

Ocknęłam się w białym pomieszczeniu. Od razu na myśl przyszedł mi szpital. I wcale się nie myliłam. Drzwi od sali otworzyły się, a do mojej sali wparował młody lekarz.
-Dzień dobry. Pani ginekolog się za niedługo pojawi, na razie ja będę zajmował się panią. Jestem Eric. Coś panią boli?
-Mam straszne skurcze u dołu brzucha. Proszę mi powiedzieć czy z dzieckiem wszystko w porządku?.
-Tak z dzieckiem wszystko dobrze. Te skurcze mogą być od tego, że prawdo podobnie pani córka już dzisiaj przyjdzie na świat. Zdenerwowała się pani czymś co wywołało poród. Na razie to tyle. Wejdzie teraz do pani rodzina. Co jakiś czas ktoś będzie tu zaglądał i kontrolował sytuację, lecz gdyby się coś działo to obok łóżka jest czerwony przycisk który wystarczy nacisnąć. Do zobaczenie.- I wyszedł. Czułam się jak bym dostała wielką metalową patelnią w łeb. Miałam już dziś urodzić?! I to wszystko przez tego dupka Justina? Zdecydowanie miałam dość już tego wszystkiego. Cała ta sytuacja była chora. Jestem w stu procentach pewna, że gdyby szanowny pan Bieber nie pojawił się już w moim życiu wszystko było by lepiej.  Nie wybaczę mu nigdy tego co zrobił. Mam żal, po tym wszystkim był zdolny aby jeszcze mnie zdradzić. Głowa mi pękała od nadmiaru myśli, a w dodatku jeszcze te cholerne skurcze. Drzwi od mojej sali ponownie się otworzyły, a w nich stanął we własnej osobie Justin Bieber. Zmierzyłam go tylko i natychmiast odwróciłam wzrok. Słyszałam kroki. Wiedziałam, że to on do mnie podchodzi, ale nie reagowałam. Gdy tylko dotknął mojego ramienia wzdrygnęłam się.
-Nie dotykaj mnie.-syknęłam.
-Jess...-nie skończył bo mu od razu przerwałam.
-Wynoś się. Nie mam zamiaru cię oglądać. Jak mogłeś co? Najpierw gwałt, a potem jak już się niby ułożyło, a ja ci wybaczyłam ty mnie zdradzasz?!-zaczęłam wrzeszczeć gdy nagle znów zrobiło mi się słabo i skurczę stały się dwa razy mocniejsze. Jęknęłam z bólu. Natychmiast nacisnęłam czerwony guziczek. zaraz w sali pojawił się lekarz. Zostałam szybko przewieziona jak sądzę na porodówkę. Tam już wszystko się zaczęło. Do sali nie wiem jakim cudem, ale wszedł Justin. Nie chciałam, aby on był przy porodzie po tym wszystkim. Ból co raz bardziej dawał się we znaki. Prosiłam o znieczulenie, lecz nikt mi go nie podał.Spojrzałam w stronę gdzie stał nieproszony gość. Miał łzy w oczach. Już nie wierzę aby on miał uczucia. Lekarze kazali mi mocno przeć. Robiłam to oczywiście.

Poród trwał długo, lecz kiedy usłyszałam płacz mojego dziecka od razu połowa zmęczenia odeszła. Pielęgniarka położyła mi tą słodką kruszynkę na piersi. Łzy leciały mi wielkie jak grochy. Pocałowałam maleństwo w czółko i pani je zabrała na badania. Ta chwila była chyba najszczęśliwsza w moim życiu.


Po oczyszczeniu i wszystkich innych zabiegach zostałam przewieziona na oddzielną salę. Byłam niezmiernie szczęśliwa. Moja córeczka była już ze mną na świecie. Teraz ona była jedyną osobą która trzymała mnie przy życiu. Byłam sama. Nie miałam już Justina. Mam nadzieję, że rodzice mnie nie zostawią bo wtedy już całkowicie bym sobie nie poradziła. Do pomieszczenia weszła pielęgniarka z Carmen na rękach, a za nią moi rodzice. Mama płakała, a tata miał wielki, dumny uśmiech na twarzy. Położna podała mi maleńką i wyszła.
-I jak się czujesz?-zapytała podchodząc do łóżka.
-Myślałam, że będzie gorzej. Szkoda tylko, że nie mogłaś być ze mną.-I się rozpłakałam. Nie miałam siły już. Cały czas tylko same problemy. Dlaczego nie mogło mi się w końcu coś ułożyć?
-Nie płacz słoneczko. Słyszałam co się stało, ale to tylko znaczy , że on jest jeszcze nie dojrzały. Dasz sobie radę. My z tatą cały czas będziemy z tobą. Wychowasz swoją córkę na najmądrzejszą i najpiękniejszą dziewczynkę na świecie.-powiedziała i mocno mnie przytuliła uważając na małą, słodko śpiącą przy moim boku.

Rodzice zostali ze mną do wieczora. Mama załatwiła, aby nie zabierali mi mojego skarba, więc cały czas miałam ją przy sobie. Nagle drzwi już nie wiem który raz dziś znów się otworzyły. W nich stanął Justin. Oczy mi się zaszkliły. Tata natychmiast wstał na baczność i z mordem w oczach obserwował przybysza.
-Czego ty ode mnie jeszcze chcesz?-zapytałam łamiącym się głosem
-Moglibyśmy porozmawiać na osobności?-zapytał z lekkim wahaniem
-Masz 10 minut i ani sekundy dłużej. Mamo mogę was prosić? To tylko 10 minut.-spojrzałam na moją rodzicielkę. Ona tylko się do mnie uśmiechnęła, poklepała po ramieniu i razem z tatą opuścili pomieszczenie.
-Więc słucham co masz mi do powiedzenie.-zwróciłam się do Justina i spojrzałam na Carmen, która w tej właśnie chwili zaczęła się wiercić i pojękiwać.
-Ja.... Chciałem zobaczyć córkę.-odparł. Zrobiło mi się przykro, że przyszedł tu tylko po to. Mam mieszane uczucia co do jego przyszłych kontaktów z moim aniołkiem. Co jeśli ją też będzie traktował tak jak mnie czyli jak nic nie warty papierek, który można wyrzucić do kosza kiedy się już opróżni całą jego zawartość?
-Widzisz ją. Co do twoich kontaktów z nią to zastanawiam się nad pójściem do sądu, lecz najpierw jest kwestii tego czy ty masz zamiar ją w ogóle uznać za swoje dziecko czy po prostu masz już teraz obydwa kłopoty z głowy i zajmiesz się nowym związkiem?-wszystko wyrzucałam z siebie z ogromną złością.
-Nie możesz tak mówić. Ty i Carmen zawsze byłyście i jesteście dla mnie ważne. Oczywiście, że ją uznam w końcu jest moją córką. -urwał i podszedł bliżej do łóżka. Usiadł na krzesełku obok i spojrzał mi w oczy.
-Mogę ją na ręce?-zapytał. Obawiałam się czy nie zrobi jej krzywdy, ale w końcu jest jej ojcem.
-Tak, ale ostrożnie.-powiedziałam i podałam mu aniołka. Wziął ją na ręce i ucałował w czółko. Chyba był dumny, już sama nie wiem. Byłam tak zmęczona, że już nawet nie myślałam. Po chwili maleństwo znów leżało koło mnie, a Justin siedział na krześle.
-Dlaczego byłeś przy porodzie?- zapytałam go z lekkim wyrzutem.-Miałeś swoją Selenkę i z nią mogłeś siedzieć. Po co się pchałeś na salę?-milczał przez dłuższą chwilę.
-Przepraszam-wyszeptał cicho.- Przepraszam za wszystko co ci zrobiłem. Za gwałt i teraz za ten związek z Seleną. Na prawdę przepraszam. Możesz zrobić wszystko. Mścić się na mnie i nie wiem co jeszcze. Ja mam tylko jedną prośbę nie ograniczaj mi kontaktów z córką. Zniosę wszytko, ale tego już nie.-dodał.
-Nie miałam zamiaru ograniczać ci kontaktów z dzieckiem. Możesz już sobie iść jestem strasznie zmęczona.
-Dobrze. Do zobaczenia.-powiedział i wyszedł. Mi tylko znowu poleciała łza. Położyłam się wygodnie na łóżku przytulając Carmen i zasnęłam.



Od Autorki:
Wcale mi się ten rozdział nie podoba. Miałam całkowicie inaczej opisać cały poród i wszystko ale mi niestety nie wyszło. Przepraszam za takie badziewie, ale chciałam coś dodać, aby podziękować wam za te 10 komentarzy pod notką. A więc WIELKIE DZIĘKI. Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za ten rozdział. Wszelkie pytania i inne tego typu rzeczy proszę kierować na mojego formspring'a. Jeśli ktoś chce być informowany to w zakładce informowani proszę zostawić komentarz z np. nickiem od Twitter'a. Pozdrawiam i do następnego.

8 komentarzy:

  1. wow zaj.ebisty rozdział. Zapraszam do siebie, 16 na WWW.CANADIANSWAGBIEBER.BLOG.ONET.PL

    OdpowiedzUsuń
  2. A mi się podoba, zaczęłaś dużo opisywać i nareszcie doczekałam się przyjścia Carmen na świat, domyślam się jaka Jessica z tego powodu musiała być szczęśliwa. Szkoda że Justin zaczął nowy związek, zastanawiam się czy on dalej kocha Jess. Mam nadzieję że będzie mógł widywać się z córką, ale żeby Seleny przy tym nie było, to by było niezręczne. Justin zapewne też się bardzo cieszył kiedy po raz pierwszy wziął małą na ręce. Bardzo mi się podoba,l mam nadzieję że kolejne również będą tak dobre jak ten. Życzę ci dużej weny i czekam na kolejny rozdział : ) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział boski:D Wreszcie na świat przyszła Carmen. A z tym Justinem to już średnio. Wkurza mnie on i ta jego Selencia:D Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  4. mi się podoba, a Selena niech spierdziela no ! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. ciesze się, że Carmen w końcu jest... A Justin? Wredny jest... ;/ czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  6. super, mi się podoba, a Juss zachowuje sie jak idiota. czekam na nn a póki co zapraszam do mnie http://drbieber.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest super *.* Tylko szkoda że Justin zdradził Jessicę ale mam nadzieję że jeszcze będą razem i wgl :) Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział @karus43

    OdpowiedzUsuń
  8. Mi się podoba gdyby nie to, że Just nie jest z Sell... No ale mam nadzieję, że on zmądrzeje i wrócą do siebie. Niech okaże się, że on chciał być z nią przez cały czas a Sell go szantażowała, lub kazali mu z nią być. No nwm ale coś wymyśl :D Czekam na nexta :***
    Arli

    OdpowiedzUsuń