poniedziałek, 30 lipca 2012

Rozdział 5


Cały ten tydzień minął mi bardzo spokojnie. Pogodziłam się z Justinem i znowu jesteśmy parą. To chyba najlepsza decyzja jaką podjęłam i myślę, że nie będę jej żałować. JB jest strasznie opiekuńczy i troskliwy, nie pozwala mi się przemęczać. Na każdym kroku podkreśla to, że naprawdę mnie kocha. Dziś zaczyna się już szósty miesiąc ciąży. Oboje z Biebsem jesteśmy strasznie podekscytowani. Już nie możemy doczekać się kiedy na świat przyjdzie nasz mały aniołek. Na razie rozmyślamy nad zamieszkaniem razem, ale mamy obawy czy damy sobie radę.
-Kochanie znalazłem przepiękny dom. Idealny dla naszej trójki.
-Justin rozmawialiśmy o tym ja nie wiem czy ta przeprowadzka to dobry pomysł. A jak się coś nie uda? Zresztą nie mamy pewności czy sobie poradzimy sami z dzieckiem.
-Och daj spokój. Damy radę. Już tyle przeszliśmy, że nic nas nie zatrzyma. To co ty na to mam dokonać wpłaty czy nie?
-No ok. Niech ci będzie. A myślałeś może jak nasza mała ślicznotka będzie miała na imię?
-Zastanawiałem się nad tym parę razy, ale nic nie wymyśliłem. A ty?
-Ja też nie mam pojęcia. A może Elena?
-Nieeeee. Takie za poważne. Co powiesz na Kristen?
-Kategorycznie odmawiam. To imie źle mi się kojarzy. Przypomina mi o mojej głupiej kuzynce.- Kristen miała na imię moja kuzynka z którą byłam skłócona, ponieważ odbiła mi chłopaka.
-Carmen.-powiedział Jus.
-Ale co Carmen?-nie wiedziałam o co mu chodzi.
-No imię dla naszej córki.
-Hmmmmmm. Nawet ładne.-powiedziałam.
-Tak. Carmen Bieber. Zdecydowanie pasuję, tak samo jak Justin i Jessica Bieber.-rozmażył się JB.
-Zaraz, zaraz co ty powiedziałeś? Jessica Bieber?- drażniłam się z nim chociaż tak naprawdę bardzo podobało mi się to, że poważnie podchodzi do naszego związku.
-No co? Nie chciała byś zostać panią Bieber?-zapytał
-Może i bym chciała, ale nie za szybko? Dopiero się pogodziliśmy.
-Masz rację trochę szybko. Ale zacznij przyzwyczjać się do tego nazwiska już niedługo będziemy prawdziwą, szczęśliwą rodziną.
-Mam taką nadzieję kochanie. Choćmy na lody.
-Znowu? Przecież dopiero co jadłaś waniliowe.-odburknął.
-Ale teraz chcem jakiś mega wielki deser. No nie daj się prosić.- namawiałam go.
-Dobra ubieraj się i idziemy.
Byliśmy właśnie i ja wzięłam czekoladowe, a mój chłopak czekoladowe z truskawkowymi.
-Justinnnnn.-zaczęłam.
-Co kotek?
-Nic.-zaśmiałam się i umazałam  go lodem po nosie.
-Osz ty. Jak możesz!?-udawał obrażonego i mnie też wysmarował lodem. Tak zaczęliśmy się wgłupiać.
-Ej to nie fer ty jesteś mniej umazana. Foch. A na przeprosiny chcem wielkiego i namiętnego buziaka.-uśmiechnął się zadziornie.
-To jest przekupstwo. No dobra.- wstałam z krzesła, podeszłam do pana obrażalskiego i dałam mu buziaka.
-Co to miało być? Ja chciałem wielkiego i namiętnego całusa a to było takie nic.-oburzył się
-A teraz?-ponownie go pocałowałam tylko tym razem dłużej i namiętniej.
-Tak to zdecydowanie mogło być. Chociaż trochę krótko.
-Nie przesadzaj bo następnym razem nic nie dostaniesz. Wracamy już?
-Tak chodź królewno.-wstaliśmy z miejsc, złapaliśmy się za ręce i udaliśmy się w stronę domu Justina.


Od Autorki:
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze w poprzedniej notce. I wielkie dzięki dla Veenturio za podpowiedzi i cenne uwagi. Mam nadzieję, że choć trochę wam się podoba moje opowiadanie. Jesli macie jakieś pytania to zapraszam na mojego formspringa którego założyłam z nudów http://formspring.me/Agaulka 

3 komentarze:

  1. Cudny <3
    dodaj szybko nn :) czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jacy oni są słodcy, cudowny rozdział ♥ Pasują do siebie ;) Carmen Bieber, hmm... podoba mi się : D Mam nadzieję że będą ze sobą szczęśliwy :) Niecierpliwe czekam na NN < 3
    ~@Domcia223

    OdpowiedzUsuń