sobota, 28 lipca 2012

Rozdział 3


Rano wstałam z ogromnym bólem głowy i było mi niedobrze. Poszłam do łazienki i wykonując poranne czynności zwymiotowałam. Do mojego pokoju wbiegła mama. Kiedy mnie zobaczyła sama zbladła. Kazała mi się położyć i odwołała dzisiejsze lekcje. Dostałam od niej jakieś tabletki przeciw bólowe i zasnęłam. Kiedy się obudziłam za oknem było już ciemno. Czyli przespałam cały dzień. Nagle ktoś zapalił światło. Tej osoby to się nie spodziewałam. Na fotelu przy biurku siedział nie kto inny jak Justin. Natychmiast się podniosłam z łóżka i stanęłam na baczność.
-Kiedy zamierzałaś mi o tym- wskazał na mój spory brzuch.-powiedzieć?!
-Szczerze to nigdy.-odpowiedziałam chamsko.- kto cię tu w ogóle wpuścił? I skąd wiesz, że to twoje dziecko?! Może ono jest kogoś innego.
-Nie żartuj sobie. Wiem, że to moje dziecko. Rozmawiałem z twoją mamą. Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej?!- znowu na mnie naskoczył.
-Ty serio masz brak piątej klepki. Ok powiem ci. Po pierwsze bałam się ciebie po tym co mi zrobiłeś. Po drugie po dwóch miesiącach wyjechałeś. Po trzecie nie miałam ochoty na ciebie patrzeć. Coś jeszcze panie wielka gwiazda?
-Nie mów tak na mnie. I ja naprawdę przepraszam za tamto. Byłem pijany i... Yhh. Wiem, naprawdę wiem, że głupie przepraszam nie wystarczy, ale naprawdę co ja mam jeszcze zrobić żebyś mi wybaczyła?- w jego oczach był dostrzegalny wielki smutek i poczucie winy. Ale musiałam być twarda. Nie mogłam tak łatwo się poddać i mu wybaczyć mimo że dalej go kochałam.
-Justin. W tej sprawie nic nie da się zrobić. Muszę to wszystko przemyśleć. Z dzieckiem nie mogę zabronić ci się widywać jak się urodzi. A teraz po prostu wyjdź i daj mi święty spokój.- musiałam być silna, a byłam na skraju załamania. Nie mogłam się przecież rozpłakać na jego oczach.
-Mogę wpaść jutro? Chcę po prostu wiedzieć jak się czujesz i nie stracić całkowitego kontaktu z tobą. Błagam Jess nie odtrącaj mnie.
- Idź już. A co do jutra to mogę się z tobą spotkać. O czternastej w parku na tej ławce co zawsze się spotykaliśmy.- oznajmiłam,a on nic już nie mówił tylko wyszedł. Nie wytrzymałam rozpłakałam się jak małe dziecko. Wpadłam w ogromną furię i wszystko co było pod moimi rękoma lądowało na ziemi. Zdemolowałam cały pokój. Po chwili wpadła moja mama i widząc co robię podeszła do mnie i po prostu przytuliła. Brakowało mi tego, czyjegoś ciepła i zapewnienia, że nie zostałam z tym sama. Strasznie go kochałam i już dawno mu wybaczyłam, ale nie potrafiłam tak normalnie z nim rozmawiać i udawać, że nic się nie stało. Mama wyszła, a ja zaczęłam wszystko sprzątać. Zajęło mi to trzy godziny. Była 22 a ja dalej byłam w rozsypce, a przecież jutro mam się z nim spotkać. Postanowiłam położyć się spać i zostawić myślenie oraz układanie wszystkiego w głowie na jutro.

Rano wstałam o dziesiątej. Zeszłam na dół zjadłam płatki i rozmyślałam. Co będzie dalej? To było podstawowe pytanie. Podczas dzisiejszej rozmowy z Bieberem na pewno się rozkleję. Och! Czemu to musi być takie trudne do cholery. Co ja takiego zrobiłam, że teraz tak cierpię? Dobra. Dosyć skupmy się na tym co mu powiem. Sama nie wiem, mam totalną pustkę. Na pewno musimy się jakoś dogadać w końcu będziemy mieli razem dziecko. Zaraz która to już godzina? Spojrzałam na zegarek a tu trzynasta czterdzieści. Przecież ja nie zdążę. Natychmiast zerwałam się z miejsca, pobiegłam się ubrać i wyszłam z domu, po czym udałam się w stronę umówionego wczoraj miejsca. Kiedy tam dotarłam Justin już tam był. Siedział na ławce z głową schowaną w rękach. Podeszłam tam i usiadłam obok niego.
-I co dalej?- zapytałam.- Jestem w piątym miesiącu ciąży a my się nie potrafimy dogadać. Jaką przyszłość będzie miało to dziecko kiedy jego rodzice nawet ze sobą nie rozmawiają? Pomyślałeś może jak to będzie? No powiedz coś w końcu!- już robiłam się nerwowa
-Nie umiem odpowiedzieć ci na te pytania. Wiem jedno chcę żeby moje dziecko maiło jak najlepszą przyszłość i normalne dzieciństwo przy boku obojga rodziców.- odparł.
-A ty myślisz, że ja bym tego nie chciał? Przez pięć miesięcy sama musiałam sobie radzić z tym problemem. Ciebie nie było obok.- odparłam i już chciałam wstawać i wracać, kiedy JB pociągnął mnie za rękę tak, że z powrotem usiadłam i wpił się w moje usta. Oddałam pocałunek. Tak bardzo mi tego brakowało. Stop. Miałam być silna. Lekko go od siebie odepchnęłam.
-Przestań. Nie możemy.
-Nic złego nie robiliśmy.-odparł. A ja po prostu wstałam i odeszłam nie odwracając się za siebie.

Od Autorki:
Dziękuję za wszystkie komentarze i wyświetlenia. Jesteście boskie. Jest już 3 rozdział :) Jeśli chcesz być informowany napisz w komentarzu pod ostatnią notką i podaj swój nick z twittera. Kocham was i do następnego.  CZYTASZ = KOMENTUJESZ !!!!!

3 komentarze:

  1. Fajnie że tak szybko dodałaś nowy rozdział ; D Oby oni się pogodzili, byli razem i wychowywali to dziecko, no ale wiadomo że jakaś akcja musi się dziać ;) Nie spodziewałam się że ją pocałuje, a jednak : D Szkoda że przerwała XD Niecierpliwe czekam na kolejny ;)
    ~@Domcia223

    OdpowiedzUsuń
  2. BOSKIE <3 Cudne i wgl
    Oby się pogodzili :)
    dodaj szybo nn :) czekam <3

    OdpowiedzUsuń