Po powrocie do domu moich rodziców od razu zabrałam się za przygotowanie czegoś do zjedzenia. Justin wziął małą i poszli się bawić do salonu. Gdy już zrobiłam kanapki, postanowiłam zajrzeć do moich skarbów. Weszłam do pokoju i zaczęłam się głośno śmiać. Mój chłopak kucał przed kanapą, gdzie siedziała nasza córeczka i robił śmieszne miny. Dziewczynka śmiała się w niebo głosy. Gdy tak patrzyłam na szczęście wymalowane na jej twarzy,mod razu na sercu zrobiło mi się cieplej. Dla matki najważniejsze jest aby jej dziecko był szczęśliwe.
- No dobra kochani koniec już tej zabawy. Zapraszam do jedzenia. Chodź słoneczko. - mówiłam do córeczki gdy brałam ją na ręce. Justin szedł za nami i dalej się wygłupiał. Posadziłam małą do krzesełka i zaczęłam karmić. Jus również się zajadał kanapkami. Cieszyłam się, że wszystko się układa.
- No jedz Carmi. Jeszcze troszkę. -prosiłam córeczkę, ale ta odwracała główkę i kręciła na nie. Spojrzałam na Justina zrezygnowana. Ten wstał i podszedł do córeczki.
- No mała dalej. Zjedz jeszcze troszkę. Słoneczkooo... - prosił, ale ta tak samo reagowała jak na mnie.
-No nic wezmę ją, wymyję i położę spać, a ty zjedz i też możesz do nas przyjść. - powiedziałam do chłopaka, zabrałam dziecko i poszłam do łazienki. Tam ją wykąpałam, przebrałam w piżamkę i spróbowałam jeszcze raz nakarmić, ale tym razem mlekiem z piersi. Powoli już ją odstawiam, ale dalej czasami wypije mleko. Carmen, gdy tylko spostrzegła co będzie jadła zaczęła się słodko uśmiechać i gaworzyć. Zaczęłam ją karmić. Ssała mleko jak by jej zaraz miało zabraknąć. To uczucie, gdy dziecko karmi się piersią jest wprost niesamowite. Ciesze się, że zdecydowałam się na takie karmienie, a nie sztuczne mleko z butelki.
- Co ja widzę? Nasza córka nagle jest głodna? - do pokoju wszedł Jus, usiadł koło mnie i przyglądał się dziewczynce.
- Jak się czujesz? -zadał pytanie, które mnie niezmiernie zdziwiło. O co mu chodzi?
- Dobrze, a dlaczego pytasz. Przcież ostatnio się nic strasznego nie wydarzyło. -od powiedziałam
- Tak tylko pytam, ponieważ ostatnio masz dużo na głowie. Dziecko, dom i tak w kółko.
-Spokojnie kotku. Daje radę. Muszę. Mam ciebie i Carmen, i to mi do szczęścia wystarczy.
Dziecko nakarmione, wykąpane i śpi, a my siedzimy sobie na hamaku w ogrodzie i podziwiamy gwiazdy. Uwielbiam takie błogie chwile, gdzie mogę sobie usiąść w objęciach ukochanego i pomyśleć. Cały czas się zastanawiam jak to będzie, gdy zamieszkamy już razem. Czy nie zaczniemy się kłócić o byle głupotę? Nie mama pojęcia, lecz jestem pewna, że mimo wszystko jakoś damy sobie radę.
- O czym tak rozmyślasz słoneczko? - zapytał, mój mężczyzna.
- A, tak o wszystkim i o niczym. Zastanawiam się jak to będzie gdy już zamieszkamy ze sobą w naszym nowym domu.
- Jak ma być? Wspaniale. Nie ma co snuć czarnych scenariuszy. Chodź tu do mnie, przytul się mocno i przestań myśleć o głupotach. - wykonałam jego polecenie, wtulając się jeszcze bardziej, w jego ciepły kaloryfer.
- Kocham cię Jus. - szepnęłam i pocałowałam go w usta.
- Ja ciebie też słońce i pamiętaj o tym zawsze.
*miesiąc później*
Już dziś wprowadzamy się do nowego domu. Jest mnóstwo zamieszania. Dobrze, że moi rodzice już wrócili, i mogą nam pomóc, przy pakowaniu. Carmen zajmuje się jej babcia, Pattie.
- I jak tam spakowane wszystko, czy jeszcze nie? - zapytał tata wchodząc do pokoju.
- Jeszcze tylko to co leży na łóżku wyciągnięte, i na tym koniec. - odparłam z uśmiechem. Byłam taka szczęśliwa, że się prze prowadzamy. Nie było mi źle u rodziców, ale sama ta świadomość, że będę miała swój dom, gdzie zamieszkam z dzieckiem i ukochanym, to było wspaniałe. Z ostatnim już kartonem schodziłam na dół. Pattie pojechała z dzieckiem do siebie i przywiezie ją jutro, a my z moimi rodzicami pojedziemy zawieźć zapakowane rzeczy.
Justin przekręcał klucz w zamku. Już nie mogliśmy się doczekać, aż wszystko rozpakujemy. Otworzył drzwi i odwrócił się do mnie. Wziął mnie na ręce i pocałował.
- Wariacie. Postaw mnie! Tak to możesz mnie nosić dopiero po ślubie. - krzyczałam i śmiałam się jednocześnie.
- Czyli już niedługo, a teraz nie marudź i mnie pocałuj. - powiedział, a ja od razu wykonałam jego polecenie, nie zwracając uwagi na to co powiedział wcześniej.
- Już mnie postaw. Mamy jeszcze mnóstwo roboty. - pocałowałam go jeszcze raz przelotnie w usta i mnie postawił. Od razu zabrałam się za rozpakowywanie pudeł. Najpierw ruszyłam do pokoju córki. Meble już były we wszystkich pomieszczeniach nowe. Tak wybraliśmy. Poukładałam wszystko równiutko w jej szafce. Ubrałam czystą pościel w łóżeczku, poustawiałam miśki i resztę na półeczkach. Mogłam się przenieść do innego pokoju, aby wszystko poustawiać. Gdy skończyliśmy było już późno. Około godziny 21.00. Byliśmy tak zmęczeni, że od razy poszliśmy się wykąpać i spać. W nocy budził mnie co chwilę mój ukochany. Miał gorączkę. Zdenerwowałam się. Jedynym plusem w tym było to, że wszystkie potrzebne lekarstwa miałam w domowej apteczce. Podałam mu syrop na zbicie gorączki i czekałam. Po pół godzinie temperatura już się unormowała.
Od Autorki:
Wiem znowu krótki, ale ja naprawdę nie umiem pisać dłuższych rozdziałów. Na napisanie go poświęciłam sporo czasu, lecz zawsze warto. Mam nadzieję, że choć trochę się wam podoba. Jest taka sprawa. Jak macie jakiekolwiek pomysły, sugestie co do opowiadania, to piszcie i na pewno wykorzystam. Chciała bym, abyście też mieli jakiś wkład w to opowiadanie. Jakiekolwiek pytania kierujcie na mojego formspringa. Do następnego.
Boski <3 Szkoda że krótki ale najgorzej nie jest <3
OdpowiedzUsuńjej naprawdę świetny;D mnie tam nie przeszkadza, że są krótkie;D Grunt, że dodajeszxD Czekam na nn;p
OdpowiedzUsuńRozdział genialny. Czekam na nn:)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział xd. ah Jess chyba nie chce na razie ślubu xd. a zastanawia mnie, czy Justin się tylko przeziębił, czy to coś poważniejszego xd. :* czekam na nn.. tak wgl z tej strony brutal girl z bloga http://loveme-kissme.blog.onet.pl komentowałaś poprzednią notkę więc zapraszam na następną tym razem już pod innym adresem, ale wszystkiego dowiesz się w notce informacyjnej.. z góry przepraszam, jeżeli nie tolerujesz tego typu komentarzy..
OdpowiedzUsuń