-Ona jest tak podobna do ciebie.-powiedziałam do ukochanego.
-No przecież to moja córka-odrzekł dumnie. Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam.
-Choć my na spacer we trójkę.-za proponował.
-Dobry pomysł. Poczekaj tylko ubiorę Carmi i siebie i możemy iść.
-Pomogę ci.
-Jeśli chcesz?-i poszliśmy do pokoiku nasze córki. Ubraliśmy ją w sukienkę. Bieber wziął dziecko na ręce, zaniósł do wózka, a ja poszłam się przebrać. Pogoda dopisywała więc mogłam sobie pozwolić na zwiewną kieckę. Gdy wszyscy byli już gotowi wybraliśmy się na spacer. Zawędrowaliśmy, aż do parku na drugim końcu miasta. Maleństwo już dawno, słodko spało, a my rozmawialiśmy o naszej wspólnej przyszłości. Stwierdziliśmy, że na razie damy sobie trochę czasu, zanim podejmiemy jakieś ważniejsze decyzje. Nie warto robić czegoś na szybko, zwłaszcza teraz kiedy mamy dziecko. Musimy też myśleć o niej, aby nasze decyzje nie odbijały się na jej szczęściu.
-Daj mi teraz prowadzić wózek.-zażądałam. No bez przesady on ma już raczej dość.
-Nie e e.-odrzekł z tym swoim uśmieszkiem.
-Dawaj to moje dziecko.-próbowałam dalej.
-Słaby argument. Mo je taż.-znów ten złośliwy uśmieszek i iskierki w oczach.
-Ale to JA, a nie ty rodziłam ją w bólach. No już Justiiin...
-Trzymaj.-oddał mi córeczkę. Spacerowaliśmy dalej, póki mała nie dała o sobie znać. Och głodomór mały czeka na mleko. Usiadłam na najbliższej ławce, wzięłam dziecko na ręce i już chciałam wystawić pierś, aby ją nakarmić gdy usłyszałam chrząknięcie.
-Co ty chcesz?-zapytałam, widząc, że to Justin.
-No chyba nie będziesz jej tutaj karmić i pokazywać wszystkim swoje piersi?
-Dlaczego niby nie? Przecież muszę ją nakarmić.
-Ale nie przy ludziach. Tylko ja mam prawo oglądać cię bez ubrań.-uśmiechnął się cwanie, a ja pokręciłam głową z dezaprobatą.
-To powiedz mi geniuszu jak mam nakarmić dziecko?-nie zważając na to co mi od powie zaczęłam karmić płaczącą już Carmen.
-Pogadamy o tym jeszcze w domu. -powiedział, ale widać było, że jest nadąsany.
Już o 19 byliśmy w domu. Razem wykąpaliśmy naszego szkraba. Następnie ja poszłam uszykować kolację dla nas, a Jus zajął się usypianiem. Gdy przechodziłam koło pokoju słyszałam jak ten coś śpiewa małej. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam dalej w stronę kuchni. Postanowiłam przygotować tosty. Na nic innego nie miałam ochoty. Wyciągnęłam z lodówki potrzebne składniki, chleb i z szafki nad blatem toster. Smażyłam tak potrawę gdy poczułam silne ramiona oplatające mnie w około pasa. Uśmiechnęłam się promiennie i obróciłam do owego tajemniczego gościa. Nie zdążyłam się odezwać choć by jednym słowem, bo mój ukochany wpił mi się namiętnie w usta. Oplotłam jego szyję rękoma i jeszcze bardzie do niego przywarłam. Czułam się cudownie. Jego miękkie, malinowe usta idealnie ws pół grały z moimi. W tym momencie byłam najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Miałam przy sobie swojego kochanego mężczyznę, słodką córeczkę i nic więcej do szczęścia mi nie brakowało. Miałam tylko nadzieję, że nic nie stanie już na drodze do naszego szczęścia. Żadna Selena Gomez już nie mogła mi tego zepsuć.
*sześć miesięcy później*
Moja córka ma już sześć miesięcy. Jest to mój mały aniołek. Nie mogę jej zostawić nawet na chwilę samej, bo zaraz coś kombinuję. Próbuję się podnosić, bądź marudzi, że nikogo nie ma w pobliżu. Gdy była u nas pielęgniarka poradziła, abym kładła ją na podłodze, na kocyku, na brzuszku,a dokoła rozkładała zabawki, aby mała mogła po nie sięgać. Czasami gdy patrze jak próbuje dosięgnąć swojego ulubionego misia, którego dostała od taty, aż chce mi się śmiać. Właśnie Justin. Wyjechał niedawno na 2 tygodnie w trasę. Nie pozwala sobie na dłuższe wyjazdy, aby cały czas moc obserwować ja nasz szkrab się rozwija. W sumie to już za dwa dni powinien wrócić. Między nami się jak najbardziej układa. Teraz nawet już całkiem na poważnie myślimy o zamieszkaniu we trójkę. Chcemy być prawdziwą rodziną. Nawet teraz gdy każde z nas ma swój dom on cały czas jest u nas, nawet w nocy nie idzie do siebie.
-Jedziecie gdzieś?-zapytałam zdziwiona mamy widząc jak schodzi z walizką na dół. Właśnie ona i tata ostatnio bardzo dużo czasu spędzają razem. Czasem sobie myślę, że przeżywają swoją drugą młodość. Swoją drogą mają oni tylko 37 lat więc nie są starzy. Nawet gdyby chcieli mogła bym mieć teraz młodsze rodzeństwo.
-Tak na tydzień. Tata zabiera mnie na jakieś romantyczne wakacje jak on to ujął. Pa córeczko trzymaj się i ucałuj moją wnuczkę.-pomachałam jej z uśmiechem. Miło się patrzy gdy cała twoja rodzina tryska szczęściem, a tobie samej też niczego nie brakuję. No, ale dosyć tego bo właśnie obudziło się moje dziecko. Już słyszę to jej słodkie stękanie.
-Co tam kochanie? Już mama jest z tobą. Chodź zjemy śniadanko i niedługo wróci tatuś.-uśmiechnęłam się do niej wzięłam na ręce i zeszłyśmy do kuchni. Posadziłam ją w specjalnym krzesełku i zaczęłam karmić zmiksowanym obiadkiem. Z tego co zauważyłam odkąd nie ma Justina Carmi jest bardziej nerwowa. Cały czas muszę być z nią. Wystarczy, abym na chwilę zniknęła jej z oczu, ona już zanosi się płaczem. Sam jej tatuś też strasznie tęskni. Dzwoni do nas w każdej wolnej chwili. Ostatnio jak dałam mu małą do telefonu, ta się tak ucieszyła, że zaczęła piszczeć. Samej mi się uśmiech wkradł na twarz, gdy widziałam jaka ona jest wtedy szczęśliwa.
Siedziałam tak koło niej i ją karmiłam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się bo przecież rodzice na wakacjach, Justin w trasie a z przyjaciółką nie utrzymuje kontaktów odkąd byłam w ciąży. Wzięłam małą na ręce i poszłam otworzyć. Gdy tylko otworzyłam drzwi stanęłam jak wryta, a z maleńkich płuc Carmen wydobył się głośny pisk. Za drzwiami stał....
Od Autorki:
Za drzwiami stał... Ciąg Dalszy nastąpi ;D I jak wam się podoba ten rozdział? Myślę, że jest dłuższy i lepszy od poprzedniego. Starałam się bynajmniej. Jeśli chcecie być informowani to się zapisujcie, jak i również jakiekolwiek pytania kierujcie na mojego formspringa. Wszystko jest w zakładkach u góry. Chciała bym jeszcze polecić bloga którego czytam http://he-loves-her-jb.pinger.pl/
Całuski i do następnego ;***
-Jeśli chcesz?-i poszliśmy do pokoiku nasze córki. Ubraliśmy ją w sukienkę. Bieber wziął dziecko na ręce, zaniósł do wózka, a ja poszłam się przebrać. Pogoda dopisywała więc mogłam sobie pozwolić na zwiewną kieckę. Gdy wszyscy byli już gotowi wybraliśmy się na spacer. Zawędrowaliśmy, aż do parku na drugim końcu miasta. Maleństwo już dawno, słodko spało, a my rozmawialiśmy o naszej wspólnej przyszłości. Stwierdziliśmy, że na razie damy sobie trochę czasu, zanim podejmiemy jakieś ważniejsze decyzje. Nie warto robić czegoś na szybko, zwłaszcza teraz kiedy mamy dziecko. Musimy też myśleć o niej, aby nasze decyzje nie odbijały się na jej szczęściu.
-Daj mi teraz prowadzić wózek.-zażądałam. No bez przesady on ma już raczej dość.
-Nie e e.-odrzekł z tym swoim uśmieszkiem.
-Dawaj to moje dziecko.-próbowałam dalej.
-Słaby argument. Mo je taż.-znów ten złośliwy uśmieszek i iskierki w oczach.
-Ale to JA, a nie ty rodziłam ją w bólach. No już Justiiin...
-Trzymaj.-oddał mi córeczkę. Spacerowaliśmy dalej, póki mała nie dała o sobie znać. Och głodomór mały czeka na mleko. Usiadłam na najbliższej ławce, wzięłam dziecko na ręce i już chciałam wystawić pierś, aby ją nakarmić gdy usłyszałam chrząknięcie.
-Co ty chcesz?-zapytałam, widząc, że to Justin.
-No chyba nie będziesz jej tutaj karmić i pokazywać wszystkim swoje piersi?
-Dlaczego niby nie? Przecież muszę ją nakarmić.
-Ale nie przy ludziach. Tylko ja mam prawo oglądać cię bez ubrań.-uśmiechnął się cwanie, a ja pokręciłam głową z dezaprobatą.
-To powiedz mi geniuszu jak mam nakarmić dziecko?-nie zważając na to co mi od powie zaczęłam karmić płaczącą już Carmen.
-Pogadamy o tym jeszcze w domu. -powiedział, ale widać było, że jest nadąsany.
Już o 19 byliśmy w domu. Razem wykąpaliśmy naszego szkraba. Następnie ja poszłam uszykować kolację dla nas, a Jus zajął się usypianiem. Gdy przechodziłam koło pokoju słyszałam jak ten coś śpiewa małej. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam dalej w stronę kuchni. Postanowiłam przygotować tosty. Na nic innego nie miałam ochoty. Wyciągnęłam z lodówki potrzebne składniki, chleb i z szafki nad blatem toster. Smażyłam tak potrawę gdy poczułam silne ramiona oplatające mnie w około pasa. Uśmiechnęłam się promiennie i obróciłam do owego tajemniczego gościa. Nie zdążyłam się odezwać choć by jednym słowem, bo mój ukochany wpił mi się namiętnie w usta. Oplotłam jego szyję rękoma i jeszcze bardzie do niego przywarłam. Czułam się cudownie. Jego miękkie, malinowe usta idealnie ws pół grały z moimi. W tym momencie byłam najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Miałam przy sobie swojego kochanego mężczyznę, słodką córeczkę i nic więcej do szczęścia mi nie brakowało. Miałam tylko nadzieję, że nic nie stanie już na drodze do naszego szczęścia. Żadna Selena Gomez już nie mogła mi tego zepsuć.
*sześć miesięcy później*
Moja córka ma już sześć miesięcy. Jest to mój mały aniołek. Nie mogę jej zostawić nawet na chwilę samej, bo zaraz coś kombinuję. Próbuję się podnosić, bądź marudzi, że nikogo nie ma w pobliżu. Gdy była u nas pielęgniarka poradziła, abym kładła ją na podłodze, na kocyku, na brzuszku,a dokoła rozkładała zabawki, aby mała mogła po nie sięgać. Czasami gdy patrze jak próbuje dosięgnąć swojego ulubionego misia, którego dostała od taty, aż chce mi się śmiać. Właśnie Justin. Wyjechał niedawno na 2 tygodnie w trasę. Nie pozwala sobie na dłuższe wyjazdy, aby cały czas moc obserwować ja nasz szkrab się rozwija. W sumie to już za dwa dni powinien wrócić. Między nami się jak najbardziej układa. Teraz nawet już całkiem na poważnie myślimy o zamieszkaniu we trójkę. Chcemy być prawdziwą rodziną. Nawet teraz gdy każde z nas ma swój dom on cały czas jest u nas, nawet w nocy nie idzie do siebie.
-Jedziecie gdzieś?-zapytałam zdziwiona mamy widząc jak schodzi z walizką na dół. Właśnie ona i tata ostatnio bardzo dużo czasu spędzają razem. Czasem sobie myślę, że przeżywają swoją drugą młodość. Swoją drogą mają oni tylko 37 lat więc nie są starzy. Nawet gdyby chcieli mogła bym mieć teraz młodsze rodzeństwo.
-Tak na tydzień. Tata zabiera mnie na jakieś romantyczne wakacje jak on to ujął. Pa córeczko trzymaj się i ucałuj moją wnuczkę.-pomachałam jej z uśmiechem. Miło się patrzy gdy cała twoja rodzina tryska szczęściem, a tobie samej też niczego nie brakuję. No, ale dosyć tego bo właśnie obudziło się moje dziecko. Już słyszę to jej słodkie stękanie.
-Co tam kochanie? Już mama jest z tobą. Chodź zjemy śniadanko i niedługo wróci tatuś.-uśmiechnęłam się do niej wzięłam na ręce i zeszłyśmy do kuchni. Posadziłam ją w specjalnym krzesełku i zaczęłam karmić zmiksowanym obiadkiem. Z tego co zauważyłam odkąd nie ma Justina Carmi jest bardziej nerwowa. Cały czas muszę być z nią. Wystarczy, abym na chwilę zniknęła jej z oczu, ona już zanosi się płaczem. Sam jej tatuś też strasznie tęskni. Dzwoni do nas w każdej wolnej chwili. Ostatnio jak dałam mu małą do telefonu, ta się tak ucieszyła, że zaczęła piszczeć. Samej mi się uśmiech wkradł na twarz, gdy widziałam jaka ona jest wtedy szczęśliwa.
Siedziałam tak koło niej i ją karmiłam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się bo przecież rodzice na wakacjach, Justin w trasie a z przyjaciółką nie utrzymuje kontaktów odkąd byłam w ciąży. Wzięłam małą na ręce i poszłam otworzyć. Gdy tylko otworzyłam drzwi stanęłam jak wryta, a z maleńkich płuc Carmen wydobył się głośny pisk. Za drzwiami stał....
Od Autorki:
Za drzwiami stał... Ciąg Dalszy nastąpi ;D I jak wam się podoba ten rozdział? Myślę, że jest dłuższy i lepszy od poprzedniego. Starałam się bynajmniej. Jeśli chcecie być informowani to się zapisujcie, jak i również jakiekolwiek pytania kierujcie na mojego formspringa. Wszystko jest w zakładkach u góry. Chciała bym jeszcze polecić bloga którego czytam http://he-loves-her-jb.pinger.pl/
Całuski i do następnego ;***
pewnie JUstin. cudny. zapraszam do siebie www.canadianswagbieber.blogspot.com
OdpowiedzUsuńświetny rozdział:D super,ze im się uklada i są szczęśliwi ;p Zgaduje, że to za drzwiami stał JUSTIN :D Czekam na nn<3
OdpowiedzUsuńRozdział super. Zgaduje, że to Justin tam stał. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam też do czytania mojego opowiadania http://CarmenBlue.bloblo.pl/